Czy pamiętacie z własnego dzieciństwa to nieznośne uczucie rozpychającej trzewia, rozgrzanej do czerwoności kuli zażenowania spowodowanej niekonwencjonalnym zachowaniem waszych rodziców? Ten moment, gdy stateczna, poukładana, niczym niewyróżniająca się mama nagle dołącza do gry w klasy, jak gdyby była waszą rówieśniczką? Albo gdy tata w czasie spaceru upiera się balansować na krawężnikach i przeskakiwać przez kałuże jak dziesięciolatek? Gdy junior był mały, takie zachowania go zachwycały, ale w pewnym wieku zamiast czystej radości pojawia się zażenowanie i chęć zapadnięcia się pod ziemię. Zwłaszcza, gdy patrzą koledzy…

No to teraz wyobraźcie sobie Cyryla, który chodząc do normalnej, przeciętnej szkoły musi znosić fakt, że jego mama jest… no właśnie, piratką. Nie udawaną, przebieraną piratką od święta, ale prawdziwą piratką, dowódcą pirackiej fregaty z piracką załogą, której praca polega na łupieniu innych statków. Dokładnie taką, jaką znamy z powieści np. Roberta Lewisa Stevensona. Jedyna różnica – dowodzi kobieta, choć w sumie nie powinno nas to dziwić, bo historia zna przypadki kobiet, które z powodzeniem uprawiały ten niecny proceder.

Ale nie w tym rzecz, że dowodzi kobieta, ale w tym, że jest kompletnie, ale to kompletnie odmienna od innych mam, co powoduje serię trudnych do zniesienia komplikacji, gdy jest się dzieckiem desperacko potrzebującym rówieśniczej akceptacji. Inna rzecz, że owa odmienność wybawi tych rówieśników z ogromnej opresji, ale o tym później.

Najpierw może wyjaśnijmy, skąd piracka banda w naszych czasach. Tak naprawdę nie w naszych, ale dwieście lat temu, gdy piractwo było czymś zupełnie oczywistym. W naszych czasach załoga pojawiła się za sprawą pewnego czarownika, który po prostu umożliwił jej skok w czasie. Spełnił w ten sposób bardzo nietypowe życzenie Cyryla, który wcale nie marzył o kontynuowaniu rodzinnej tradycji, ale o zdobyciu porządnej edukacji. W związku z czym piracka fregata codziennie rano skacze dwieście lat wprzód, odstawia Cyryla do szkoły i wraca w swoje czasy. A po szkole drugi raz.

Sęk w tym, że od czasu do czasu mama piratka lub któryś z jej barwnych rzezimieszków pojawia się w szkole – w pełnym pirackim ekwipunku obejmującym kordelasy, pistolety, haki zamiast rąk, przepaski na jedno oko, papugi na ramieniu i drewniane nogi. A gdy pojawia się problem, całkiem serio proponuje pojedynek na szable jako jego rozwiązanie. Cyryl nie ma więc łatwo, o czym doskonale wie każde dziecko, które choć trochę odstaje od innych. Czyli tak naprawdę wszystkie dzieci, bo przecież każdy z nas jest odmienny na swój własny sposób!

Na szczęście odmienność okazuje się zbawienna, o czym przekonujemy się w finale. Zakończenia nie zdradzę, żeby nie zepsuć. Powiem tylko, że przydatność odmienności to moim zdaniem najważniejszy morał i największa zaleta opowieści Jackie French.

A jeśli chodzi o ocenę audiobooka, cóż… tu nie ma żadnych fajerwerków, wodotrysków, żadnych dźwiękowych efektów specjalnych. Jest tylko głos Rocha Siemianowskiego. Ciepły, aksamitny i spokojny. Wciągający do tego stopnia, że można w nim utonąć. Słuchając kilka razy złapałem się na tym, że nie śledzę treści, ale smakuję samo brzmienie tego hipnotyzującego głosu.

Autor: Wojciech Musiał

Zwariowane rodzinki. Moja matka piratka
autor: Jackie French
tytuł oryginału: My Mum the Pirate
czyta: Roch Siemianowski
przekład: Małgorzata Fabianowska
kategoria: audiobook

wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
wiek: 7+
data premiery: 27.07.2016
format nagrania: mp3
czas nagrania: 2 godz. 12 min
nośnik: 1 CD