„Rodzina stanowi, na każdym możliwym poziomie, łącznik z naszą przeszłością i most do naszej przyszłości.” Tymi cytatem państwo John-Paul Flintoff i Harriet Green rozpoczynają swoją książkę – „Misja rodzinka.” Cytują oni słowa Alexa Haleya, amerykańskiego pisarza, autora książki „Korzenie”, którą być może znasz dzięki serialowi o tym samym tytule. „Korzenie” to podobno  historia rodziny Alexa Haleya, a sama książka powstała dzięki temu, że autor zaczął interesować się tym, w jaki sposób jego przodkowie trafili do Ameryki i co ich tu spotkało. I tak zwyczajna ciekawość, chęć dowiedzenia się więcej o sobie i swojej rodziny, zaowocowały nagrodą Pulitzera i serialem wyprodukowanym przez Warner Bros.

Misja rodzinka

Dla tych, którzy chcą sprawdzić, czy i w ich rodzinnej historii nie tkwi taki sam potencjał, oraz dla tych, którzy zwyczajnie chcieliby poznać lepiej własną rodzinę, ale nie bardzo wiedzą od czego zacząć powstała książka „Misja rodzinka”. Chociaż tak naprawdę jest to tylko tytuł roboczy, ostateczny tytuł i ostateczną formę okładki powinniście nadać książce sami. W końcu to Wasza historia.

Ta książka to nie gotowiec, który można kupić, przeczytać i postawić na półce. Ta książka to tylko rama, punkt wyjścia, podpowiedź – co można zrobić, żeby lepiej poznać losy własnej rodziny.

„Misja rodzinka” to zbiór zadań, których sumienne wykonanie pozwoli Ci stworzyć szczegółowy obraz Twojej rodziny obecnie i Twojej rodziny dawniej. Zadania te są naprawdę przeróżne – od punktu tak oczywistego, jak „stwórz drzewo genealogiczne” po bardziej nieoczekiwane  – „opracuj scenariusz własnego pogrzebu.”

Trudne początkivintage-1209143_640

Przyznam się szczerze, że kiedy dostałam tę książkę, przytłoczyła mnie jej zawartość.  Miałam nadzieję, że będzie to książka, nad którą będę mogła pracować razem z dziećmi. Że będzie to taka nasza wspólna misja. Jednak okazało się, że na jej stronach wcale nie ma tak wiele stron, do wypełnienia  których mogłabym wciągnąć synów. Są tam za to dziesiątki zadań, często wymagających wile pracy lub głębokiego namysłu z mojej strony. Nie do końca wiedziałam też od czego zacząć, bo nie każde zadanie można wykonać siedząc za biurkiem w zaciszu własnego mieszkania. Wiele z nich wymaga spotkań z rodziną, rozmów, przypominania sobie rzeczy już dawno zapomnianych, wywoływania zdjęć, robienia rysunków… Chociaż w sumie – nie powinno to być dla mnie zaskoczeniem, w końcu już na okładce autorzy ostrzegają – dużymi białymi drukowanymi literami na niebieskim tle – „UWAGA! RĘCZNA ROBOTA.”

Nie mniej jednak potrzebowałam trochę czasu, żeby się z tą książką oswoić. Ostatecznie wyszłam z założenia, że trzeba zacząć od początku. I wydaje mi się, że była to słuszna decyzja. Wzięłam się po kolei za zadania, które mogłam zrobić sama. Oczywiście nie wszystkie od razu, ale krok po kroku zapisując kolejne strony. I zaczęło się… W wyobraźni wracałam do wspomnień z dzieciństwa, swetrów w paski, które ciotka robiła nam na maszynie; kokosanek, które przez jakiś długi były jedynym ciastem, które wychodziło mojej mamie, zapachu naszego pierwszego mieszkania i wielu jeszcze innych rzeczy, o których na co dzień nie ma czasu myśleć.

Kolejnym etapem było zabranie książki na spotkanie z rodziną. I tutaj dopiero zaczęła się zabawa – opowieści rodziców o tym, kto z kim i dlaczego; ustalanie wspólnej wersji wydarzeń z wycieczki sprzed dwudziestu lat; rodzinne anegdoty i powiedzonka, stack-letters-447579_640nierozwikłane tajemnice… Wszystko to powoli trafiało na karty mojej książki. Od tej pory staram się zabierać ją na wszystkie spotkania rodzinne. A wtedy rzucam hasło ze strony na chybił trafił, czasem zaczyna się ożywiona dyskusja, przepełniona śmiechem, ale i nostalgią. A czasem akurat nikt nie ma nic do powiedzenia na dany temat. To nic, może przy następnym spotkaniu coś nam się przypomni. I w ten sposób moja własna książka, bo tak mogę już ją chyba nazywać, staje się bogatsza o kolejne strony.

Tyle pracy? Ale po co?

Zapytacie po co to wszystko? Oczywiście każdy może mieć własny powód. Być może chcesz po prostu lepiej poznać dzieje swojej rodziny. Albo wydaje Ci się, że łatwiej będzie Ci zrozumieć samego siebie, jeśli dowiesz się więcej o własnej historii. A może chcesz po prostu spisać wszystko to co wiesz, żeby później przekazać tę pamiątkę własnemu dziecku? Albo lubisz zwyczajnie miło spędzać czas z rodziną i wspominać dawne dzieje? W każdej z tych sytuacji „Misja rodzinka” to dobry punkt wyjścia. I nawet jeśli nie udało mi się wciągnąć do całego projekty własnych dzieci na tyle, na ile początkowo liczyłam, to jednak jestem przekonana, że kiedy skończę i zapełnię już wszystkie strony mojej rodzinnej historii, ta książka będzie skarbnicą wiedzy, którą z dumą i radością będę mogła przekazać kolejnemu pokoleniu.

MisjaRodzinka_mc

Misja Rodzinka

Harriet Green i John-Paul Flintoff

Wydawnictwo Literackie

c

c

cola_jurkowska (2)

książkę poleca: Ola Jurkowska – nauczyciel języka angielskiego, któremu praca w szkole uzmysłowiła, jak absurdalne może to być zajęcie. W trosce o własne dzieci stara się zatem na własną rękę szukać sensownych rozwiązań w tej dziedzinie. Prowadzi bloga o edukacji, wychowaniu i zabawie – www.naszekluski.pl.

c