Jeśli nauczyciel wejdzie do klasy ze złym lub zmęczonym wyrazem twarzy, uczniowie natychmiast to dostrzegą i szybko udzieli im się zły nastrój. I odwrotnie – uśmiech nauczyciela przejdzie na twarze dzieci, a wtedy trudny temat lekcji pójdzie o wiele łatwiej. W taki sposób działają neurony lustrzane – komórki odpowiadające m.in. za odczytywanie cudzych emocji i intencji. Dlatego w procesie wychowania i edukacji dziecka niezwykle ważne jest, w jakim nastroju przebywamy z juniorem.

Książka Marka Kaczmarzyka „Szkoła neuronów” opisuje dojrzewanie nastolatków z punktu widzenia neurobiologii. Oto jej fragment dotyczący mechanizmu lustrzanego.

Ze znaczeniem i działaniem mechanizmów lustrzanych wiąże się często popełniany błąd, który prowadzi do licznych nieporozumień. Wbrew nazwie nie służą one do kopiowania stanów umysłu innych ludzi. Kiedy przyglądamy się komuś, mechanizmy lustrzane powodują, że nasze mózgi przyjmują stany, które miałyby w nich miejsce, gdybyśmy sami robili czy czuli to, co obserwowana osoba. Nie kopiują stanów innych ludzi. Reagujemy jedynie na to, co widzimy.

To spora różnica, zwłaszcza kiedy nie mamy pewności, że to, co widzimy, jest rzeczywiście adekwatne do tego, co czuje obserwowany człowiek. Dobry aktor potrafi wywołać reakcje lustrzane pozostające w sprzeczności z jego aktualnym nastrojem. To dlatego jest tak cenny dla reżysera.

Internet jest pełen „śmiejących się” psów, kotów, koni czy owiec… U ludzkiego obserwatora obrazy te wywołują wesołość, chociaż wiemy, że często konkretny grymas ma z naszym śmiechem jedynie przypadkowy związek. Mechanizmy lustrzane mają też znaczenie w procesie motywacji, a to bezpośrednio wpływa na nauczanie i wychowanie. Nie istnieje bowiem nic bardziej zabójczego dla zainteresowań przyrodniczych pięciolatka niż obrzydzenie na twarzy jego opiekuna, który widzi, jak dziecko z mozołem wydłubuje z miękkiej ziemi wijącą się dżdżownicę. Mechanizmy lustrzane malca reagują na wyraz twarzy opiekuna i nagle w jego umyśle pojawia się wstręt. Niedawne odkrycie staje się zdecydowanie mniej ciekawe niż jeszcze chwilę wcześniej. Dziecko z „lustrzanym” wstrętem odrzuca wijące się stworzonko i gwałtownie wstaje.

Stosunek dziecka do nieapetycznych dżdżownic może się nam wydać mało istotny, jednak jeśli spojrzymy na to z szerszej perspektywy, sprawa ta jest znacznie poważniejsza. Reakcja opiekuna powoduje znaczną zmianę w świecie dziecka. Możemy kopiować nie tylko stany innych osób, lecz także ich stosunek do świata, sądy, poglądy i uprzedzenia. Powszechna obecność u ludzi mechanizmów tego typu świadczy ponadto o tym, że były one dla nas korzystne w przeszłości.

Jeśli w mgnieniu oka nasze zachowania mogą wpływać na podstawowe cechy świata osób, które znajdują się w naszym otoczeniu, to mamy tu do czynienia ze sporą odpowiedzialnością. Mało tego, obecność mechanizmów opisanych wyżej świadczy, że ta odpowiedzialność okazała się opłacalna w naszej przeszłości. Mechanizmy lustrzane, choć działają automatycznie, nie są oczywiście u dorosłych ludzi decydujące o naszym stosunku do innych osób. Znajomość ich obecności, siły działania i następstw może być dla świadomego swojej roli wychowawcy nieocenionym narzędziem.

Scenki podobne do wyżej opisanej widuje się częściej, niż byśmy sobie mogli tego życzyć. Same w sobie nie są niczym wyjątkowym, ale widziane poprzez pryzmat zjawisk lustrzanych mają znacznie poważniejsze konsekwencje. Co tak naprawdę nas interesuje, co jest zbiorem naszych sądów na temat świata? I co najważniejsze, kiedy kształtuje się nasz stosunek do niego? W świetle odkryć Rizzolattiego wszystkie te pytania trzeba chyba zadać sobie na nowo…

Stający przed klasą nauczyciel przygotowany do prowadzenia lekcji swoją postawą, wyrazem twarzy, głosem i gestem wyraża także stosunek do sytuacji, w której się znajduje. Mechanizmy lustrzane uczniów działają i lekcja będzie dla nich w znacznej mierze taka, jak to, co poczują, obserwując nauczyciela. Jeśli jest znudzony, zniechęcony, zły lub obolały, takie też będą w znacznym stopniu umysły jego uczniów. Ich mózgi wejdą w stan, jaki towarzyszy obserwowanym przez nich zachowaniom nauczyciela. Podobne mechanizmy działają też w każdym domu, przy każdym wspólnym śniadaniu. Wyraz twarzy ojca, któremu dziecko podsuwa rysunek, zadecyduje o wartości pracy, jaką włożyło w jego narysowanie, o sensie włożonego wysiłku, o wielu sprawach, o których najczęściej nie myślimy w takiej sytuacji.

Uśmiech wywołuje stany towarzyszące uśmiechowi, a te zwykle nie bywają nieprzyjemne. Sposób mówienia sugerujący zaangażowanie obudzi je w umyśle dziecka. Ciekawość, kiedy nauczyciel pochyla się nad wynikiem przeprowadzonego w klasie doświadczenia, wzbudzi ją u ucznia.

Oczywiście także rodzicielskie i nauczycielskie mechanizmy lustrzane nie są odporne na zachowania podopiecznych. Niezwykle trudno jest wykrzesać z siebie zaangażowanie, jeśli 90% uczestników wykładu wyraźnie się nudzi, chociaż w tym konkretnym przypadku problem tkwi zwykle w wykładzie, a nie w mechanizmach lustrzanych jego odbiorców. Nawet pojedynczy słuchacz, który wyraźnie komunikuje zniecierpliwienie lub nudę, potrafi utrudnić zadanie wykładowcy. Nie ma nic gorszego niż wiercąca się z tyłu osoba, która co kilka minut spogląda na zegarek i łapie się z niedowierzaniem za głowę, kiedy inni chcą jeszcze zadawać pytania, mimo że minął już ustalony czas spotkania.

Stanąć naprzeciwko z założenia „zniechęconej” klasy to koszmar, który znają wszyscy nauczyciele. Jeśli jednak jesteśmy na tyle silni, żeby oprzeć się lustrzanej reakcji, nagroda w postaci stopniowo pojawiającego się zainteresowania u uczniów jest bezcenna.

To oczywiście trudna sztuka, choć nie niemożliwa. Czasem nie musimy dokładnie wyjaśniać uczniom znaczenia wiedzy, jaką staramy się przekazywać, nie musimy też zawsze przekonywać o tym, że jest ciekawa. Jeśli dobrze to rozegramy, przekonają ich o tym ich własne mechanizmy lustrzane. Oczywiście tylko wtedy, kiedy będą miały co „odbijać”.

Wbrew temu, co najczęściej sami nauczyciele sądzą na temat swojej roli, równie ważne jak to, co mówią, jest to, w jaki sposób to robią. Nauczyciel nie zainteresuje ucznia przedmiotem, którym sam nie jest zainteresowany.

Tym, co przyciąga uczniów, nie jest interesujący przedmiot, ale sposób, w jaki interesuje się nim nauczyciel. To jego pasja wywołuje pasję jego uczniów. I ona jest bezpośrednią przyczyną ich zainteresowań.

Marek Kaczmarzyk

Szkoła neuronów

Wydawnictwo Dobra Literatura

Foto: Pixabay