Po co właściwie jest matura? Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wychodzi mi, że matura w takiej postaci, w jakiej odbywa się teraz, niczemu sensownemu nie służy, kosztuje za to mnóstwo energii, czasu i pieniędzy.
Człowiek w wieku 19 lat to ktoś, dla kogo najważniejsze jest to, co się dopiero wydarzy. Również dla społeczeństwa najważniejsze jest to, co ten młody człowiek dopiero zrobi, jaką decyzję o sobie podejmie, dokąd pójdzie. Egzamin maturalny nie jest krokiem w przyszłość, ani nie daje dobrego w tę przyszłość rozpędu. Jest spojrzeniem wstecz. Może byłby wartościowym podsumowaniem tego, co młody człowiek przeżył, czego się nauczył i co osiągnął, rodzajem przeglądu walizki przed dalszą drogą, gdyby nie to, że matura dotyka tylko niewielkiego kawałka osiągnięć i umiejętności. Jest w tym tak archaiczna, jak nieprzystające do dzisiejszego świata jest to, czego i jak uczą się dzieci i młodzież w szkołach.
Sprawdzian wiedzy?
Czy matura sprawdza, czego się młody człowiek nauczył? Trochę sprawdza – ale wyrywkowo, losowo i tylko w niewielkiej części. Sprawdza, czy maturzysta pamięta coś z literatury i czy potrafi to co pamięta opisać w rozprawce, albo czy potrafi zrobić analizę wiersza według wymaganego schematu. Sprawdza, czy pamięta wzory skróconego mnożenia i potrafi znaleźć x. Tylko co z tego, że sprawdza? Czy od tego sprawdzenia przybędzie nam istotnej wiedzy o młodym człowieku? Czy jemu samemu coś ważnego o nim powie przed dalszą drogą w życie? Co z tego, że maturzysta udowodni, że pamięta coś o bohaterze romantycznym, pierwiastkach i odkryciach geograficznych? Ten dowód, w postaci wypełnionego testu czy napisanego wypracowania maturalnego nie pokaże, czy jest dobrym kandydatem na lekarza, prawnika, ogrodnika, inżyniera. Nie pokaże też całego wachlarza różnych talentów, zdolności, umiejętności i pasji, które młody człowiek w sobie ma, i które będzie (oby!) wykorzystywał przez całe swoje życie, a które nie mieszczą się w zakresie sprawdzanym na egzaminie maturalnym.
Oczywiście wiedza, jaką się posiada i umiejętność skorzystania z niej ma znaczenie i jest cenna. Tylko że matura w postaci takiej, jaką obecnie mamy, nie jest dobrym, rzetelnym wobec młodego człowieka i całościowym podsumowanie jego wiedzy i umiejętności.
Element rekrutacji na studia?
Nie jest też miarodajną wskazówką w jakim kierunku może, czy powinien udać się w kolejnym etapie swojego życia. Ani czy jest adekwatnym kandydatem na wybrane studia.
Bo co o kandydacie na studia mówi wynik jego matury? Czy daje informacje, które naprawdę pomagają zweryfikować jego predyspozycje do zawodu, w kierunku którego chce się kształcić? Egzamin maturalny mówi co nieco o chwilowej znajomości polskiego, matematyki i jeszcze jednego przedmiotu oraz o umiejętności, a może szczęściu, zmieszczenia się z tą znajomością w wyznaczonym czasie. Natomiast potencjał młodych ludzi jest znacznie, znacznie szerszy i bardziej złożony. Wynik matury w rekrutacji na studia jest tak miarodajny, jak widok przez dziurkę od klucza podczas kupowania domu. Coś tam widać, więcej jednak pozostaje ukryte.
Rytuał przejścia?
Matura z pewnością ma znaczenie jako rytuał przejścia. Symboliczny koniec czegoś i początek czegoś innego. Wskazuje na to sama nazwa – egzamin dojrzałości. Tylko czy w XXI wieku symbolem dojrzałości rzeczywiście powinno być wydarzenie polegające na pisaniu i liczeniu na czas?
Myślę, że miarą dojrzałości w wieku 19 lat jest dziś raczej pomysł na samego siebie, na to, co chcę dalej robić, czego jeszcze się dowiedzieć niż umiejętność przywołania z pamięci literackich tropów, przeliczenie matematycznej łamigłówki i wypisanie kilku historycznych dat. Miarą dojrzałości w tym wieku jest pewna świadomość siebie, swojego potencjału, swoich zainteresowań i umiejętność zrobienia kolejnego kroku w życie z wykorzystaniem ich.
Egzamin dojrzałości?
A gdyby tak matura, jako ten rytuał przejścia, polegała na przygotowaniu projektu, związanego z zainteresowaniami i własnym pomysłem na przyszłość młodego człowieka? Projektu, w którym mógłby się wykazać tym, co potrafi, a nie bać się, że zostanie złapany na tym, czego nie umie. Takiego, w którym mógłby w pewien sposób opowiedzieć samego siebie. Takiego, który mógłby potem zaprezentować na wybranej uczelni, i który mówiłby o nim coś istotnego. Takiego, w którym wykorzystałby gromadzoną przez lata wiedzę w sposób nie odtwórczy, lecz praktyczny, pragmatyczny, interdyscyplinarny, osadzony w kontekście. Taki projekt, opracowywany przez czas dłuższy niż 120 minut, wymagający powiązania różnych wątków, zespolenia różnych kawałków wiedzy, sięgnięcia do różnych umiejętności i w dodatku będący wynikiem wyboru młodego człowieka miałby szansę rzeczywiście pokazywać, co ten młody człowiek niesie w tej swojej życiowej walizce, co w niej już zgromadził, z czym rusza w dalszą drogę i dokąd chce się kierować. Mógłby to być naprawdę egzamin dojrzałości – dojrzałości wyboru tematu, dojrzałości poszukiwań źródeł wiedzy, dojrzałości myślenia, dojrzałości sposobu pracy, dojrzałości do odpowiedzialności za swoją pracę, dojrzałości w wiedzy o sobie, o tym czego chcę, co mnie interesuje, w czym jestem dobry. Może warto byłoby dać młodym ludziom szansę wykazania się taką właśnie dojrzałością, zamiast przeliczać ich potencjał na punkty z polskiego, matematyki i przedmiotu dodatkowego w zadaniach, które w imię sprawiedliwości są takie same dla wszystkich i ze sprawiedliwą bezdusznością nie uwzględniają indywidualnego potencjału każdego.
Jak podkreśla Gerald Huther tytułem swojej książki: wszystkie dzieci są zdolne. Każdy z nas ma jakiś talent, choć nie zawsze jest to talent matematyczny, literacki, czy związany bezpośrednio ze szkolną wiedzą. Niektórzy są zdolnymi liderami, inni mają wyjątkową umiejętność organizacji, jeszcze inni są wnikliwymi obserwatorami, są tacy, którzy mają jakąś pasję, taką wiedzową, ale wykraczającą poza ramy szkolnych przedmiotów. Jest wiele różnych talentów. Egzamin dojrzałości powinien być okazją do ich zaprezentowania, powinien być pierwszą serio złożoną życiową deklaracją: oto jestem, taki jestem.
Co o tym myślicie, Maturzyści?
Autorka: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, mama Marysi i Tymona. Pasjonatka dobrej edukacji – tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca z rodziną i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.
6 komentarzy
Kasia
4 września 2023 at 20:18Dla mnie matura nic nie znaczy, głupie wypracowanie i pare zadań, każdy może to napisać i odpowiedzieć coś ciekawego na pytania na ustnych. Czy matura do czegoś mi się przydała …tylko zeby później zrobić coś fajnego ale po co. Po co zdawać polski jak się zostanie informatykiem ( z polskiego mam 6 na maturze by the way)
Danuta Sterna i Marzena Żylińska w Radiu TOK FM o aktualnych tematach oświatowych | Obserwatorium Edukacji
8 maja 2023 at 06:54[…] maturę uczniom i uczennicom. To ogromny i niepotrzebny stres. Właśnie dziś przeczytałam artykuł Elżbiety Manthy z 2020 roku. Pokazuje dobrze ten […]
Beata
13 kwietnia 2021 at 17:43Zgadzam się z autorką artykułu, może poza tym, że to nie tylko teraz matura nie ma żadnego sensu poza obowiązkiej jej zdania dla osób, które chcą iść na studia.
Uważam, że bardzo daleko nam do projektu matury proponowanego przez autorkę, ale jeśli kiedyś dożyjemy takich czasów to zmieni się cały świat, na lepsze oczywiście. Będzie to znaczyło, że nareszcie każdy młody człowiek zostanie doceniony za to kim jest i będzie mógł być szczęśliwy w życiu wykonując to co kocha i służąc swoją pracą wszystkim.
Właśnie o takim świecie marzę.
Łukasz
9 czerwca 2020 at 09:18Zasadniczo matura jest przekrojowym egazminem wymagającym wysiłku intelektualnego polegającym m.in.na połączeniu faktów, stworzenia z nich jakiejś całości, umiejętnością analizy tych faktów, stworzenia syntezy. Nie sprowadza się do odpytywanki np. z romantyzmu. A propos romantyzmu, nie da się wytłumaczyć tego co się dzieje dzisiaj w naszym kraju, bez kontekstu kulturowego i historycznego. Kontekstu z którego wyrośliśmy jako Polacy. Kontekstu odróżniającego nas od USA, Chin, Niemiec. Z czego wynika to że inaczej postępujemy, myślimy niż zagraniczni sąsiedzi. Tego nie da rady wytłumaczyć bez znajomości historii, zaborów, powstania styczniowego, I i II Wojny Światowej, PRL, lat 90tych. Mamy tożsamość słowiańską, polską i przeszłość nas definiuje jacy teraz jesteśmy. Gdzie to mamy poznać jak nie w szkole na lekcjach języka polskiego, historii. Pisze Pani że dzisiejsza matura kosztuje niepotrzebnie dużo energii, pracy, i pieniędzy (czyich pieniędzy?). Maturę zdawałem 20 lat temu, nie wiem jak jest teraz. Nie mniej, na pewno jest ona wysiłkim włożonym aby uzyskać pozytywną ocenę. Uczy więc wytrwałości pracowitości skupieniu się na celu a to jest niezbędny warunek do stania się dojrzałym, dorosłym człowiekiem, określenia tego kim jestem i kim chcę być. Słusznie Pani zauważa szkoła ze swoim programem być może mało jest przydatna w codziennym życiu, ale nie o to chodzi. CHodzi o to by zająć dzieci, nastolatki. Bo jeśli nie będzie szkoły to jaką mają alternatywę? Obserwując dzisiejszą młodzież (sam nie byłem lepszy) sprowadza to się do przesiadywanie pod blokiem, gier komputerowych, spędzania czasu w social mediach. Będą brutalnym, i dosadnym. Ten bat wychowawczy jest niezmiernie potrzebny. Nie oczekujmy że młody człowiek ustawi sam sobie cele w życiu. Że będzie dążył do poznania siebie, określenia siebie . To tak nie działa. Młodych ludzi trzeba kształtować, zachęcać, formować, wychowywać; nie zgadzam się z tym że oni mają sobie znaleźć pomysł na siebie. To że wiem jakie mam talenty niczego jeszcze nie definiuje, o niczym nie świadczy. Potrzebna jest wytrwałość, dążenie do celu po to aby to wykorzystać. Przykładem jest Otylia Jędrzejczak. Piąta rano i na basen. Ileś tych kilometrów musiała codziennie przepłynąć by być najlepsza na świecie. Matura z pisaniem i liczeniem na czas wymusza jednak skupienie się na celu. Uczy wytrwałości. A to jest ważniejsze nawet niż talenty jeśli chce się do czegoś w życiu dojść. To pokazuje matura. Abiturient powie np. tak – Uczyłem się poprzez ostatnie 2 lata na ten chol… egazmin i go zdałem. Jestem dumny z siebie że wytrwałem, że umiałem siebie zmotywować do tego by usiąść i się uczyć. Mam wewnętrzną satysfakcję z tego co osiągnąłem, anie frustrację z tego co powinienem był zrobić. Po 5 latach sytuacja powtórzy się; przyjdzie praca. W pracy w której będzie potrzebny talent i przede wszystkim wytrwałość. Poza tym wcale nie uważam że matura jest przepustką do studiowania. Zależy kto jak będzie się czuł, chciał realizować. Nie przekonuje mnie opinia że matura mogłaby być egzaminem w którym moglibyśmy pokazać nasze dobre strony (a nie baniem się być złapanym na czym się nie wie). W jaki sposób byłoby to oceniane, skoro odnoszę wrażenie że z Pani artykułu wynika że kadra pedagogiczna nie potrafi dobrze przekazać wiedzy, li tylko skupiając się na przekazywaniu suchych faktów. Kto miałby oceniać czyjeś zdolności organizacyjne, przywódcze itd? Poza tym, talent trzeba oszlifować, trudno oczekiwać jakiejś dojrzałości, doświadczeń, wyników w wieku nastolatka. W internecie można odnaleźć film jak na zakończenie koledżu wykładowca mówi do absolwentów – nie jesteście kimś wyjątkowym, jesteście zwykłymi ludźmi. WYjątki to kilka procent z Was. Myślę że to prawda. Dodatkowo, nie sprowadzałbym się do kategorycznego pytania młodzieży powiedz kim jesteś, wyróżnij się pokaż swoją indywidualność; ma to … złe skutki – polecam https://www.youtube.com/watch?v=MB5IX-np5fE&t=1002s. Pozdrawiam
Wojciech
12 czerwca 2020 at 09:25Niestety nie mogę zgodzić się z autorką tekstu. Matura nie jest przeżytkiem w obecnej postaci a jej celem nie jest wypracowanie projektu „na siebie” przez młodego człowieka. Matura ma na celu sprawdzenie nabytej wiedzy i wedle jej posiadania lub nie posiadania młody człowiek może podejmować decyzje o swoim miejscu w dalszym życiu. Byłoby społecznie niesprawiedliwe, gdyby nieuk i lajtowiec był stawiany w jednym szeregu z rzetelnym, odpowiedzialnym człowiekiem, który ma zdolności intelektualne do nabycia wiedzy i chce poświęcać swój czas na naukę. Matura ma być egzaminem selektywnym i dobrze, że taka jest. Życzeniowe myślenie o sobie i otaczającym świecie w wieku 19 lat powinno odejść na dalszy plan. Młody człowiek musi mieć grunt pod nogami, a nie uważać iż nie ucząc się rzetelnie może zostać lekarzem, prawnikiem czy kimkolwiek innym. Myślenie życzeniowe w kategoriach projektu na siebie może być właściwe w 4-6 klasie szkoły podstawowej, a nie u dorosłego 19-latka.
Anna
13 kwietnia 2021 at 10:38Przeczytałam Pana komentarz pod ciekawym tekstem Eli, z którym zgadzam się częściowo.
Uderzyło mnie sformułowanie, że matura to ‘bat wychowawczy’. Czy matura ma być środkiem przymusu, który sprawdzi czy na pewno nasze dzieci nauczyły się materiału szkolnego w wymiarze satysfakcjonującym z punktu widzenia dość nieelastycznego systemu oceniania?
Nie jestem zwolenniczką zupełnego odchodzenia od jakiejś formy egzaminowania. Pytanie tylko, czy przeładowany informacjami i podawczy system edukacji rzeczywiście przygotowuje do czegokolwiek. Pozwala zrozumieć lepiej polskie społeczeństwo, czy historię. Obawiam się, że szkoła nie uczy ‘analizy kontekstu kulturowego, a skupia się na punktach. Zarówno w ósmej klasie, jak i w lasie maturalnej uczniowie ‘uczą’ się jak rozwiązywać testy. Te testy nie weryfikują szerokiego horyzontu nauki. Nie piszę tu wyłącznie o polskim, historii, czy WOSie. Pisze również o przedmiotach przyrodniczych. Z chęcią zobaczyłabym test, który weryfikuje czy młody człowiek rozumie związek pomiędzy biologia, chemia i fizyka w jego ciele. Ani mnie, ani moim dzieciom nikt nigdy nie wytłumaczył, jak się ma biochemia i biofizyka do funkcjonowania układu komórkowego. W kółko było za to nieszczęsne tłuczenie układów kostnych kolejnych gatunków, bez powiązania z ogólną teorią ewolucji. Każdy przedmiot oddzielnie z masą rzeczy do wykucia, a bez horyzontu powiązań, że tak działa świat.
I w tym sensie Ela ma rację. Takie testy, weryfikujące niezwykle wyrywkowo bardzo szeroki zakres wiedzy podany w wykładniczy, a nie projektowy czy problemowy sposób – niczego nie sprawdzają. Są loterią dobrego samopoczucia, utrafienia w zagadnienia na teście oraz zrozumienia o co pyta egzaminator (niejednokrotnie pytania są zadane nieprecyzyjnie, a klucz odpowiedzi nieprzemyślany).
Projekt jako element egzaminu maturalnego – znakomity pomysł. Nie nowy. Wykorzystywany w maturze międzynarodowej, na języku polskim.
Ciężka praca – zawsze ważna.. Ale bez zachęcenia, zaciekawienia, wkręcenia młodych ludzi w to, że nauka może być po prostu ciekawa i odpowiadać na problemy rzeczywistości – zawsze przegra z ciekawą rzeczywistością smartfona, czy rówieśników.