Przeklinanie jest zjawiskiem powszechnym a brzydkie wyrazy można usłyszeć praktycznie wszędzie: na ulicach, stadionach i w parkach, w galeriach handlowych i na plażach, a nawet w szkołach i na placach zabaw. Szorstki język siłą rzeczy dociera również do naszych dzieci, które od najmłodszych lat nasiąkają nim wbrew woli rodziców. A potem same zaczynają przeklinać. W jaki sposób postępować z dziećmi, by uchronić je przed takim językiem? Przede wszystkim rozmawiać – radzi Stanisław Bobula*, psycholog rozwoju, w rozmowie z Wojciechem Musiałem.

Mój synek Staś spędził zeszłe lato przyklejony do płotu otaczającego nasz ogród, ponieważ u sąsiada rozpoczęła się budowa domu. Robotnicy wznoszący mury, jak to zwykle bywa, niespecjalnie przejmowali się kilkuletnim brzdącem zafascynowanym ich pracą i klęli jak szewcy. A Staś po pewnym czasie zaczął ich naśladować. Co robić w takiej sytuacji?

Stanisław Bobula: – Przede wszystkim należy porozmawiać z dzieckiem o tym, co to są brzydkie słowa i z jakiego powodu nie należy ich używać. Wytłumaczmy mu, że takie słowa ludzie bardzo często wypowiadają, gdy są zdenerwowani, ale że mimo to te słowa nie są na miejscu, gdyż mogą urazić innych ludzi. Bo gdy ktoś przeklina, to na ogół obok jest inna osoba, która czuje się z tego powodu niekomfortowo i może jej być przykro. Dzieci przeważnie są w stanie takie tłumaczenie zaakceptować. Poza tym jeśli sami nie używamy w domu wulgaryzmów, to tak naprawdę nie ma problemu. To my stanowimy wzór dla naszych dzieci, więc jeśli nie słyszą tych słów z naszych ust, to ich po prostu nie używają.

A gdy w domu się przeklina?

– Wtedy dzieci nabierają nawyku używania tego rodzaju słów od momentu, gdy zaczynają uczyć się mówić. Przekleństwo w ustach dziecka powinno być dla nas wyraźnym sygnałem: zastanówmy się, jakiego rodzaju językiem posługujemy się na co dzień i przestańmy to robić. Jeśli natomiast dziecko przynosi brzydkie wyrazy ze szkoły czy z podwórka, to mamy do czynienia z dwiema sytuacjami. Pierwsza – gdy samo jeszcze nie rozumie znaczenia wulgaryzmów. Spotkałem się kiedyś z sytuacją, gdy dziewczynki w drugiej klasie podstawówki zaczęły bez żadnego skrępowania używać przy swojej nauczycielce słowa „dziwka”. Pani spytała, czy wiedzą co to słowo oznacza. To taka dziwna dziewczyna – odpowiedziały. Nauczycielka wyjaśniła im, że jest to wulgaryzm, który znaczy coś zupełnie innego. Dziewczynki to zaakceptowały i więcej tego słowa nie używały.  A więc znów mądra rozmowa rozwiązała problem.

Druga sytuacja jest wtedy, gdy dziecko zna znaczenie wulgaryzmu i mimo to go używa. Wtedy trzeba mu uświadomić, że tego typu słowa ranią i że ktoś w naszym towarzystwie będzie się czuł niekomfortowo. Dziecko powinno zrozumieć, że nie może sprawiać przykrości innym ludziom, jeśli nie chce, by coś takiego nie spotkało jego samego.

Czy takie rozmowy rzeczywiście są skuteczne?

– To bardzo zależy od wieku dziecka. Starsze dzieci powinny się bardziej kontrolować, choć oczywiście nie znaczy to, że małym dzieciom wolno przeklinać do woli, bo zawsze można znaleźć sposób by je tego oduczyć. Jeśli pierwsza rozmowa nie pomogła i dziecko nadal przeklina, należy zaobserwować w jakich momentach to robi. Na ogół będzie przeklinało dokładnie w takich sytuacjach, w jakich czynią to dorośli, czyli w chwilach zdenerwowania. Co wtedy robić? Po pierwsze znów porozmawiać, a po drugie nauczyć dziecko radzenia sobie ze swoją złością. To mogą być np. głębokie oddechy, a jeśli dziecko jest trochę starsze, polecam liczenie. Ale nie takie najprostsze, od jednego do dziesięciu, ale np. niech od stu odejmuje siedemnaście aż do zera. Szybko przestanie się złościć, bo zajmie umysł czym innym. Bardzo skuteczna metoda, którą polecam również dorosłym! Oczywiście sposobów radzenia sobie ze złością jest znacznie więcej.

Inna sytuacja jest wtedy, gdy dziecko używa wulgaryzmów jako przerywników, tak jak wspomniani panowie na budowie: podaj mi, kurczę, to wiadro, itp. Jeśli tu rozmowa nie zadziała, proponuje zastosować tzw. logiczną konsekwencję.

Czyli jeśli użyjesz brzydkiego wyrazu, to nie obejrzysz bajeczki wieczorem?

– To nie jest logiczna konsekwencja! Dziecko musi dostrzec logiczny związek pomiędzy swoim niewłaściwym zachowaniem a jego konsekwencją. Czyli jeśli mówisz w ten sposób, to ja się do ciebie nie będę odzywał przez piętnaście minut, bo ja nie rozmawiam na takim poziomie. A potem  przez kwadrans nic do niego nie mówimy. Bardzo proste i skuteczne pod warunkiem, że będziemy w tym konsekwentni. Oczywiście to nie jest obrażanie się na dziecko, bo dokładnie mu tłumaczymy ile będzie trwała konsekwencja (im młodsze tym krótsza) i z jakiego powodu tak się dzieje.

Czy tego rodzaju zachowanie nie jest zbyt okrutne wobec dziecka?

– Ono wpisuje się w bardzo szeroką dyskusję, którą psycholodzy i pedagodzy prowadzą od lat: czy karać dziecko, czy też pozwalać mu na wszystko. Stawiać granice, czy wychowywać bezstresowo? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Chcę podkreślić, że mechanizm logicznej konsekwencji jest ostatecznością, którą należy zastosować wtedy, gdy inne środki zawiodą. W dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto problem rozwiąże szczera rozmowa. Trzeba też pamiętać, że logicznej konsekwencji nie stosujemy, gdy dziecko przeklina nieświadomie, ani tym bardziej, jeśli brzydkie słowo wymknie mu się przypadkiem. Chodzi wyłącznie o przypadki skrajne.

W skrajnych przypadkach dzieci przeklinają z pełną świadomością chcąc sprawdzić do jakich granic mogą się posunąć lub po prostu przetestować naszą cierpliwość. Jak wtedy zareagować?

– Takie zachowanie będzie najprawdopodobniej sygnałem, że dzieciom brakuje kontaktu z rodzicami. Być może za dużo pracujemy i wieczorem padamy z nóg, a stęsknione dziecko wczepia się w nas i nie chce puścić. Może są jakieś inne powody, a zdesperowane dziecko posunie się do każdego sposobu, by zyskać naszą uwagę, nawet kosztem późniejszej kary. Znów powtórzę, że najlepszym lekarstwem jest rozmowa. Czy coś się stało? Czy masz jakieś problemy? Jak mogę ci pomóc? Rozmowa przede wszystkim.

A co w przypadku, gdy to nam, dorosłym, wyrwie się soczyste przekleństwo, np. gdy walniemy się młotkiem w palec?

– Wtedy mówimy: tak, rzeczywiście powiedziałem brzydkie słowo i zrobiłem źle, więc teraz proponuję konkurs – kto wytrzyma dłużej bez przeklinania. A jeśli przez tydzień wytrzymamy, pójdziemy razem do kina lub na lody. Dzieci uwielbiają konkursy i współzawodnictwo. A przy okazji sami będziemy się bardziej ograniczać. Bo powtórzę: w domach, w których się nie przeklina, wulgaryzmy nie stanowią problemu. Jeśli natomiast sami mamy skłonność do przeklinania, to musimy rozpocząć od kontrolowania siebie samego. Najważniejsze by to, co mówimy do dziecka, było spójne. To jest tak jak z paleniem papierosów: jeśli sami palimy, to „Tobie nie wolno” będzie podwójnym komunikatem: “Ja mogę, a ty nie. Papierosy są dobre, ale ty jesteś na nie za młody”. W rezultacie gdy dziecko dorośnie, to zapali.

Wychowywanie dzieci należy zacząć od siebie…

– Zdecydowanie tak.

c

Rozmawiał Wojciech Musiał

Stanisław Bobulac

* Stanisław Bobula – psycholog, edukator i coach, przez osiem lat pracował jako psycholog w gimnazjum w Krakowie, od 2005 roku współpracuje z NODN „Sophia”, od września 2011 roku właściciel firmy szkoleniowej Era Edukacji. W swojej pracy wykorzystuje wiedzę z zakresu psychologii, socjologii, pedagogiki i coachingu. Zajmuje się takimi zagadnieniami jak motywowanie uczniów do pracy, dyscyplina w klasie i współpraca szkoły z rodzicami, nowoczesne metody uczenia.

c

foto: April Moore-Harris