W 2017 roku ponad 21% uczniów nie zdało egzaminu maturalnego, w tym 14,8% miało prawo do poprawkowego egzaminu w sierpniu, pozostali zaś oblali więcej niż jeden egzamin. Oblana matura to duży stres, dawka nieprzyjemnych emocji i wielkie wyzwanie zarówno dla ucznia, jak i jego rodziców i nauczycieli. Ale czy będzie to koniec świata, pogrzebane szanse na dobrą przyszłość i wielki wstyd – to zależy, jak podejdziemy do tej trudnej sytuacji. Nie musi i nie powinna być ona końcem wszelkich nadziei, lecz momentem przewartościowania, wyzwaniem, z którym można się zmierzyć, z którego można wyciągnąć wnioski i z którym można sobie poradzić z sukcesem.

Żyjemy i jesteśmy wychowywani w kulturze piętnującej błędy. Wychowujemy i uczymy dzieci podkreślając ich porażki i wywierając presję, by ich nie popełniały. Nauczyciele w uczniowskich zeszytach na czerwono zaznaczają niekształtne literki, źle wykonane obliczenia i nieprawidłowe odpowiedzi. Rodzice zwracają największą uwagę na dzieci wtedy, kiedy te popełniają jakiś błąd – przewracają się, broją, łamią zasady. Wtedy spieszymy z reprymendą, albo – w najlepszym wypadku – z bardzo sugestywnymi radami “Następnym razem tego nie rób”, albo “Następnym razem zrób to inaczej”. Całe wychowanie kręci się wokół błędów, uczymy dzieci ich unikać i się ich wstydzić. Tymczasem porażka, błąd są naturalnymi elementami rozwoju i uczenia się. I nie tylko naturalnymi, ale niezbędnymi. To dzięki nim nie tylko dzieci ale i dorośli uczą się nowych rzeczy o świecie, o sobie i o innych ludziach. Błędy są okazją edukacyjną. Porażka nie powinna być powodem wstydu, lecz bodźcem do analizy postępowania, wyciągnięcia wniosków i zachętą do ponownych prób. I byłaby, gdybyśmy my, dorośli jej nie demonizowali.

Dlaczego niezdana matura wydaje się tragedią?

Kiedy dziecko uczy się chodzić, każdy upadek, zachwianie równowagi jest dla takiego malucha, dla jego ciała, źródłem dodatkowej informacji o tym, jak chodzić sprawniej. Kiedy maluch się potyka nie mówimy “wstydź się”, tylko zachęcamy, by się podniósł i szedł dalej, próbował śmiało i wytrwale. Kiedy dziecko jest starsze, nadal wiele uczy się o świecie i nadal błędy i potknięcia są dla niego cennymi informacjami. Ale my wymagamy już, by ich nie popełniało, by od razu wszystko robiło idealnie. Wszelkie odstępstwa od oczekiwanego ideału piętnujemy. Pokazujemy “tu zrobiłeś źle”, rzadko podkreślając “tu zrobiłeś dobrze”.

Tak wychowywane i uczone dzieci dorastają i podchodzą do ważnych egzaminów. Przez lata piętnowania błędów wiedzą już, że muszą je zdać, bo inaczej będzie tragedia, wielki wstyd, rozczarowanie rodziców, dotkliwy brak akceptacji. Nie wolno im się pomylić, nie wolno być niedoskonałym. To dlatego niezdana matura jest taką traumą. Bo to my nadajemy jej taki wymiar.

Wstyd, jaki wywołujemy w dzieciach, jest bardzo destrukcyjny. Wiele dzieci, ale i dorosłych, w obawie przed wstydem porażki nie podejmuje wyzwań. Wolą robić to, co już potrafią, niż próbować rozwijać swoje talenty próbując tego, co trudniejsze. Bo jeśli mi się nie uda, będzie wstyd. Pisze o tym między innymi Michael Schulte-Markwort w książce Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem, którą bardzo polecam nie tylko rodzicom maturzystów, ale wszystkim rodzicom.

Co by było, gdybyśmy postępowali inaczej? Gdybyśmy traktowali błędy i porażki jak trudne, ale pożyteczne doświadczenia, szansę do nauki i otwarcie kolejnych możliwości? Edukacja mogłaby być znacznie bardziej efektywna, dzieci śmielsze i chętniej podejmujące kolejne próby zdobycia różnych umiejętności. Oraz oszczędzilibyśmy wiele stresu egzaminacyjnego naszym dzieciom i sobie.

Co możemy zrobić, jeśli dziecko nie zda egzaminu maturalnego (czy jakiegokolwiek innego)?

Po pierwsze, trzeba się po prostu zastanowić, co robić dalej. Oblany egzamin to nie koniec świata, tylko kolejne wyzwanie do podjęcia. Po niezdanym egzaminie maturalnym mamy przede wszystkim do dyspozycji całą procedurę poprawkową. Jeśli ta nie przyniesie pożądanego efektu, do matury można podejść ponownie, po roku. Zadaniem rodziców jest wspierać dziecko, dodawać mu odwagi i wiary w siebie. “Nie udało się tym razem, zastanówmy się, co poszło nie tak i próbujmy dalej”. Nie chodzi też o to, by bagatelizować sprawę. Poważna rozmowa, ale bez agresji, jest tu bardzo potrzebna. Pamiętajmy tylko, że wspieranie to nie wywieranie presji. Nie chodzi o “musisz podejść do poprawki”, tylko o “możesz na mnie liczyć w tej trudnej sytuacji”.

Oblany egzamin maturalny to problem, ale można sobie z nim poradzić. Stanie się znacznie trudniejszy i brzemienny w skutki, jeśli młody człowiek będzie musiał zmierzyć się z tym problemem samotnie stając wobec niezadowolenia rodziców i nauczycieli. Nastolatek, nawet jeśli wygląda na zbuntowanego i takiego, któremu na niczym nie zależy, tak naprawdę bardzo przejmuje się swoimi porażkami. Niezdany egzamin torpeduje jego poczucie własnej wartości. I naszym zadaniem jest zadbanie o to, by podtrzymać jego wiarę w siebie i pokazać, że porażka na egzaminie nie świadczy o tym, że on sam jest do niczego, lecz jest trudnym życiowym wyzwaniem, które trzeba podjąć i z którego można wyjść zwycięsko.

Ważne jest, byśmy nie załatwiali wszystkiego za dziecko, lecz z nim. Formalności związane z poprawką, czy powtarzaniem roku nastolatek może załatwić samodzielnie, przy naszym życzliwym towarzystwie. W ten sposób zobaczy, że coś potrafi, weźmie odpowiedzialność za sytuację.

Czasami niezdany egzamin może być symptomem głębszych problemów, do tej pory nie odkrytych. Zamiast zakładać, że dziecko po prostu nie przyłożyło się do nauki, warto zastanowić się nad problemami, jakie miało w ciągu roku. Być może odkryjemy coś, co niezależnie od wkładu pracy w przygotowania do egzaminów, powoduje, że efekt jest marny. Dysleksja, problemy z koncentracją, depresja – może na coś nie zwróciliśmy wcześniej uwagi, może coś przeoczyliśmy.

Warto również omówić inne opcje na przyszłość. Oblana matura nie musi oznaczać, że kolejny rok (ani tym bardziej całe życie) będzie stracony. Paradoksalnie może służyć odkryciu właściwej dla młodego człowieka ścieżki. Być może to, co było dotąd oczywiste (że dziecko pójdzie na studia, skończy medycynę i będzie lekarzem, jak tata), wcale nie jest tym, co dla tego akurat młodego człowieka jest właściwe. Być może ten, po którym spodziewano się, że zostanie prawnikiem skrycie marzy, by rozwinąć zupełnie inny talent. Młodzi ludzie często skupiają się na tym, co oczywiste. Niezdany egzamin może być szansą na zastanowienie się, co naprawdę chcą robić w życiu.

c