Jazz, niegdyś muzyka mas, od lat kryje się w niewielkiej niszy, wyparty przez rock’n’roll, pop i inne gatunki muzyki popularnej. A szkoda. Jazz to nie tylko wspaniałe przeżycia estetyczne, ale też znakomita pożywka dla mózgu. Jazz wspomaga kreatywność – udowodniły badania amerykańskiego uczonego Charlesa Limba.

Charles Limb jest profesorem otolaryngologii na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore w stanie Maryland. Rozpoczął badania nad wpływem jazzu na pracę mózgu, ponieważ sam jest zapalonym jazzmanem: wirtuozowsko gra na saksofonie, w czasie studiów na Uniwersytecie Harvarda dyrygował uczelnianym big bandem, a wieczorami grywał w lokalnych knajpach. Jest kompozytorem, inżynierem dźwięku i historykiem muzyki. Napisał pracę o twórczości dwóch kompozytorów, którzy zmagali się z głuchotą – Beethovenie i Smetanie, a także o Edisonie, któremu głuchota nie przeszkodziła w wynalezieniu fonografu.

Jazz to gatunek, w którym każdy muzyk gra co innego, a wszyscy razem tworzą harmonię – to jedna z popularnych definicji tej muzyki. Profesor Limb postanowił sprawdzić tę “magiczną sztuczkę” z neurologicznego punktu widzenia. 14601014695_dd8c815c39_oW tym celu skonstruował specjalny keybord składający się wyłącznie z plastikowych części, na którym można grać w czasie badania rezonansem magnetycznym (urządzenie wyklucza obecność jakiegokolwiek metalu). Badany muzyk najpierw grał utwór z pamięci, a następnie improwizował wraz z innymi muzykami przebywającymi w pokoju kontrolnym, których słyszał przez słuchawki.

Badanie wykazało po pierwsze, że w czasie improwizacji spadła aktywność rejonu mózgu odpowiedzialnego za samoświadomość. Innymi słowy muzycy puszczali lejce samokontroli, dzięki czemu ich mózg mógł swobodnie wymyślać nowe idee. A po drugie – jednocześnie nastąpił wyraźny wzrost aktywności tej części mózgu, która odpowiada za komunikację, co sugeruje, że improwizujący muzycy po prostu ze sobą rozmawiają, tylko że przy pomocy dźwięków muzyki a nie słów.

Szczegółowe rezultaty badań TUTAJ.

Niekontrolowane zabawy są warunkiem prawidłowego rozwoju mózgu.

Najciekawszym wnioskiem, jaki wynika z eksperymentu jest fakt, że kreatywność da się ćwiczyć. I można zacząć od najmłodszych lat. Jak? Pozwalając dzieciom na swobodną, niczym nie zakłóconą improwizację.

Współczesne szkoły zbyt często oparte są na schemacie dobrych/złych odpowiedzi, który tłumi umiejętność kreatywnego poszukiwania rozwiązań. Nawet lekcje muzyki – mówi prof. Limb – sprowadzono do zasady wyuczenia się melodii na pamięć, zamiast pozwolić dzieciom na radość tworzenia własnych kompozycji. Uważam, że część każdej lekcji, bez względu na przedmiot nauczania, powinna być przeznaczona na improwizację i swobodną zabawę. Tylko w ten sposób możemy rozwijać w dzieciach kreatywność.

Tymczasem nauka muzyki czy plastyki w szkołach została zredukowana do szczątkowej postaci, ponieważ przedmioty te uważa się za mało istotne a jednocześnie kosztowne. To ogromny błąd –  mówi prof. Limb – nauczanie o sztuce jest równie ważne co matematyka czy nauka pisania. Tylko swobodna praca w grupie, np. wspólne muzykowanie, może wykształcić w dzieciach pomysłowość i umiejętność kreatywnego rozwiązywania problemów.

c

Autor: Wojciech Musiał
źródło: MindShift

c

foto: woodleywonderworks, Allan Ajifo