Pernille Ripp nie trzeba specjalnie czytelnikom Juniorowa przedstawiać. Ta amerykańska nauczycielka duńskiego pochodzenia regularnie pojawia się na naszych łamach, a jej wpisy z Blogging Through The Fourth Dimension należą do najchętniej czytanych. Czym autorka przyciąga naszych czytelników?

Pernille Ripp jest nauczycielką – idealistką, której udało się zachować ideały tego pięknego i szlachetnego zawodu. Studia nauczycielskie rozpoczęła wierząc, że potrafi dzieci inspirować i w fascynujący sposób pokazywać złożone piękno świata. Przyjęła też za dobrą monetę, że studia właściwie przygotują ją do zawodu i wyposażą w komplet narzędzi, dzięki którym praca z dziećmi, choć ciężka, okaże się owocna i przyjemna dla obu stron. Gdy wkraczała do swej pierwszej klasy, buzowała w niej mieszanina entuzjazmu i paraliżującej tremy, z przewagą entuzjazmu. Była nauczycielką bez doświadczenia, za to z przekonaniem, że w praktyce szybko opanuje tajniki zawodu. Szkolna rzeczywistość okazała się zupełnie inna, niż sobie wyobrażała. A wiedza ze studiów – kompletnie nieprzydatna…

Zawód nauczyciela nie był Wielkim Marzeniem Mojego Dzieciństwa. Poczułam, że mnie to pociąga, kiedy skończyłam dwadzieścia lat. Uświadomiłam sobie, że chcę docierać do dzieci, zmieniać je, inspirować, ale przede wszystkim chcę ich słuchać. Jednak gdy już miałam w ręku nauczycielski dyplom i swój pierwszy etat, poszłam ścieżką wyznaczaną przez tradycyjne reguły tego zawodu. Nauczyciel jest po to, żeby oceniać, nagradzać, wyciągać konsekwencje, gdy uczniowie nie odrabiają zadań domowych. Nauczyciel gada i gada, mając nadzieję, że w ten sposób skłoni uczniów do słuchania. Byłam takim właśnie typowym nauczycielem.

Przez pierwsze lata Pernille Ripp uczyła tak, jak nauczono ją na studiach. Była Nauczycielką – Krynicą Wiedzy. Nieomylną Panią Profesor, która z wyżyny swego biurka wlewa wiedzę w głowy dzieci, która karci je krzykiem, gdy nie wykazują zainteresowania, która przedstawia temat, omawia go, ćwiczy z dziećmi a potem zadaje pracę do domu. Panią, która zawsze wiele lepiej, więc nie pyta dzieci o zdanie. Jej metody nie wynikają ze złej woli, z lenistwa czy oportunizmu. Tak ją nauczono uczyć, więc tak uczy. Ale od samego początku narasta w niej przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że nie o taki kontakt z dziećmi jej chodziło, gdy decydowała się zostać nauczycielką. Że sposób w który uczy nie jest ani przyjemny (dla niej i dla uczniów), ani efektywny. Początkowo tłumiła w sobie te myśli, ale w końcu nie wytrzymała. Postanowiła całkowicie zmienić sposób nauczania. Była zdeterminowana i… sparaliżowana ze strachu.

Pewnego razu dostałam klasę złożoną z niezwykle silnych osobowości, w której aż kipiało od emocji i która wymagała potężnej dozy miłości i cierpliwości jednocześnie. Rok szkolny zaczęłam jak zwykle: wyjaśniłam, czego będę od nich wymagać, żeby na koniec dostali szóstkę, jak się muszą zachowywać, żebym pozwoliła na szkolną dyskotekę, w jaki sposób mogą trafić na Tablicę Pochwał. Czyli jak być wzorowym uczniem. A tak naprawdę jedyne, co zrobiłam, to przedstawiłam reguły i kary za ich złamanie. Och, doprawdy świetna inspiracja dla mojej amerykańskiej młodzieży, prawda? Pod koniec roku szkolnego miałam dość. Ale nie w stylu „Uf… nareszcie wakacje”, tylko „Nienawidzę szkoły, odchodzę!”.

Jej pomysł na zmianę jest bardzo prosty: nauczyciel przestaje być najważniejszą osobą w klasie, a stają się nimi uczniowie. Rolą nauczyciela jest budowanie wspólnoty, w której dzieci mają realny wpływ na funkcjonowanie klasowej społeczności we wszystkich aspektach. Dotyczy to również treści i kompetencji, które trzeba opanować oraz sposobów przekazywania wiedzy. Nie oznacza to odejścia od podstawy programowej. Różnica polega na tym, że na początku roku szkolnego nauczyciel przedstawia materiał do opanowania, a potem cała klasa wspólnie ustala, co, jak i w jakim terminie będzie przerabiać.

W klasie Pernille panuje pozorny chaos. Gdy osoba postronna wchodzi do jej klasy, uderza ją gwar i bieganina. Dzieci mają całkowitą swobodę wyboru miejsca, ławki ustawione są tak, jak uczniowie zaplanują, a nie w trzech równych rzędach, a każde dziecko ma prawo porozmawiać z innymi dziećmi, zapytać o coś panią lub wyjść do toalety. Każde pracuje w swoim tempie nad projektem, który samo wybrało. Efekt? Niezwykle silna wewnętrzna motywacja do nauki. Dzieci uczą się bo chcą, a nie dlatego, że są do tego zmuszone – ostrym głosem nauczyciela lub groźbą oceny niedostatecznej.

Likwidacja ocen oraz zadań domowych to kolejne propozycje Pernille Ripp. Ocenianie jej zdaniem jest skuteczne tylko na krótką metę, ale w dłuższej perspektywie trwale dzieli klasę na dzieci „zdolne” i „nieuzdolnione”, co dla tych drugich oznacza wkroczenie na równie pochyłą. Natomiast zadania domowe to zdaniem Ripp zabieranie dzieciom ich dzieciństwa. „Skoro poświęcają nam w szkole osiem godzin swego czasu, dlaczego okradamy ich z kolejnych godzin po powrocie do domu?” – pyta autorka i udowadnia, że zadania domowe wcale nie rozwijają kompetencji ucznia.

Pernille Ripp nie uważa się za alfę i omegę. Przeciwnie – szczerze opisuje swoje porażki i przyznaje się do błędów. Natomiast każdy z nich jest dla niej okazją do wyciągnięcia wniosków i nieustannej nauki. W książce „Uczyć (się) z pasją” dzieli się swoim ogromnym doświadczeniem, dodaje otuchy i namawia: jeśli któryś nauczyciel czuje, że system go dusi, zmiana jest możliwa. Niezależnie od kraju, kultury i systemu nauczania. Czy odważymy się na pierwszy krok?

Możemy zmieniać edukację od wewnątrz. Możemy zmienić to, jak dzieci czują się w szkole. Trzeba tylko zrobić pierwszy krok. Może tego dokonać zarówno doświadczony nauczyciel z wieloletnim stażem, jak i zupełnie zielony nowicjusz. W niniejszej książce chcę opowiedzieć, jak ja się zmieniłam ‒ i jak moi uczniowie zmienili się wraz ze mną. Ja zrobiłam wiele od razu ‒ wprowadziłam mniejsze i większe zmiany, by zwrócić klasę moim uczniom. Ale można je też wprowadzać krok po kroku. Niezależnie od tego, czy dopiero zaczynacie, czy jesteście już na dobrej drodze, mam nadzieję, że ta książka pomoże w waszych działaniach na rzecz klasy pełnej pasji do nauki. A przynajmniej pokaże, że nie jesteście odosobnieni, że jest wielu takich pedagogów, którzy wierzą w lepsze metody nauczania i lepszą edukację.

 

 

c

Wojciech Musiał – Współzałożyciel Juniorowa. Z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego, ale niepraktykujący. Dziennikarz radiowy, obecnie pracuje w Radiu Kraków, wcześniej w RMF Classic i w Złotych Przebojach. Ojciec Stasia i Zosi, mąż Anetki. Lubi jazz, jogę i święty spokój. Nie lubi braku poczucia humoru, hałasu i zapachu, który powstaje z połączenia wystygłej herbaty z ogryzkiem od jabłka.

.