Szkoła nie powinna być taśmą produkcyjną, z której wychodzą równo przycięte roboty o jednakowych funkcjach i wymiarach. Raczej miejscem, w którym mały człowiek rozwija się, poznaje siebie, swoje zainteresowania, innych ludzi, świat. Jednym z podstawowych zarzutów wobec systemu szkolnictwa jest to, że traktuje on wszystkich dokładnie w ten sam sposób. Każdy kto przez niego przechodzi musi spełniać określone warunki: uczyć się określonych rzeczy w określony sposób według z góry określonego programu. Tymczasem każdy z nas jest inny – niezależnie od tego czy jesteśmy dorosłymi czy dziećmi. I jeśli nie weźmiemy tego pod uwagę, nie będziemy w stanie efektywnie uczyć. Każdy nauczyciel powinien więc postarać się poznać swoich uczniów, żeby możliwie dobrze dopasować metody i wymagania do ich potrzeb i charakteru.

Jak to zrobić?

Po pierwsze – rozmawiać

Na lekcjach rozmowy nie są mile widziane, bo zwyczajnie nie ma na nie czasu. Trzeba przecież zrealizować program. Ale rozmowa to jedna z najprostszych metod nawiązywania kontaktów międzyludzkich i poznawania drugiej osoby. Warto więc czasami poświęcić na nią kilka minut lekcji. Poprosić o pomoc w wyborze prezentu dla siostrzenicy w podobnym wieku, zapytać o opinię na temat popularnego ostatnio filmu czy nawet o to, jak dzieciom podobają się lekcje – co lubią, czego nie, czy mają jakieś propozycje?

7801086616_90950a8a56_zWażny jest też czas między lekcjami. Zdaję sobie sprawę z tego, że nauczyciel na przerwie chce odpocząć, ma dyżur, czy musi przygotować coś na kolejne zajęcia. Ale jeśli mamy możliwość porozmawiania z uczniami na przerwie czy po lekcjach, to nie gnajmy od razu do pokoju nauczycielskiego. Nie bójmy się dzieci, pamiętajmy, że szczególnie te młodsze mają dużą potrzebę kontaktu z osobą dorosłą. Często mama czy tata większość dnia spędzają w pracy, a dziecko albo w szkole, albo na zajęciach dodatkowych. Rolę bliskiego dorosłego przejmuje nauczyciel. Nie jest to może łatwa rola, ale daje nauczycielowi możliwość poznania swoich podopiecznych, a przez to – lepszego wykorzystania ich potencjału w nauce i rozwoju. Żeby dobrze tę szansę wykorzystać pamiętajmy jednak, że dzieci mają w życiu nie tylko szkołę i naukę. Nie pytajmy więc ich non stop o to, jak im idzie w szkole, czego się nauczyły na lekcji, czy są grzeczne itd. Zapytajmy o to, co u nich słychać. Jakie bajki czy filmy lubią oglądać, jakiej muzyki słuchają, gdzie chcieliby pojechać na wakacje, czy czytali coś ciekawego ostatnio… 7801138424_c88e163369_zJednym słowem – pamiętajmy o tym, że uczeń to nie tylko numerek na liście w dzienniku, ale również człowiek z własnym życiem i własnymi zainteresowaniami.


O znaczeniu relacji interpersonalnych w edukacji


Po drugie – obserwować

Obserwować kto jak pracuje, kto jest w stanie skupić się nad zadaniem pisemnym, a kto nie. Kto bardziej angażuje się w pracę manualną, a kto w uzupełnianie ćwiczeń z książki? Kto się ciągle kręci? Kto musi rozmawiać? Kto angażuje się w śpiewanie piosenek, a kto w wyścigi?

Ludzie uczą się w różny sposób. Szkoła w obecnej formie odpowiada głównie tym, którzy wykazują się inteligencją logiczno-matematyczną i językową. A co z całą resztą? Według Howarda Gardnera, autora teorii inteligencji wielorakich, jest jeszcze inteligencja przyrodnicza, muzyczna, przestrzenna, kinestetyczna, interpersonalna i intrapersonalna. 4610833780_6ed6d6d4d7_zJeżeli lekcje cały czas wyglądają tak samo, to nie mamy szansy zobaczyć, w czym są dobrzy ci, którym akurat wypełnianie ćwiczeń i słuchanie wykładu nauczyciela nie wychodzi najlepiej. Jeśli będziemy wymagać od uczniów, żeby siedzieli cicho i wypełniali nasze polecenia na każdej lekcji, szanse na poznanie ich osobowości, rodzaju inteligencji czy zainteresowań są bardzo ograniczone. Oczywiście lekcja jest lekcją i rządzi się swoimi prawami (przynajmniej w obecnym systemie) i niestety nie możemy pozwolić uczniom na to, żeby robili to, co im się podoba. Ale możemy pozwolić im, pokazać się przed nami w różnych rolach. Trzeba tylko od czasu do czasu wyjść poza schemat lekcji i podejść do tematu z innej perspektywy. Praca samodzielna, praca w grupach, albo w parach, zadania wymagające nie tylko wiedzy książkowej, ale i ruchu, rozmowy, kontaktów między uczniami. Możliwości jest wiele.

Ważne jest też, żeby patrząc na ucznia nie widzieć tylko tego, czy wypełnia wymagania programowe czy nie, czy jest grzeczny, czy może jego zachowanie doprowadza nas na skraj załamania nerwowego. Lepiej jest próbować dostrzegać mocne i słabe strony, co uczniowi pomaga pracować, a co przeszkadza się skupić. W czym trzeba mu pomóc, a w czym on może pomóc innym.

Po trzecie – dać się poznać

Chcemy poznać uczniów, żeby móc im pomóc efektywniej się uczyć. Ale poznając ich nawiązujemy też pewną więź. Nie patrzymy już na nich jak na roboty, które trzeba zaprogramować, albo jak na puste pudełka, do których trzeba zapakować odpowiedni zestaw produktów. Zaczynamy widzieć ich jako ludzi, często zaczynamy ich lubić, a przynajmniej rozumieć i nawet ich „złe” zachowanie łatwiej nam przełknąć, bo rozumiemy, że ma ono związek z ich problemami, a nie jest bezpośrednio wymierzone przeciwko nauczycielowi. Budowanie empatycznej relacji z drugą osobą – 3212901165_d6e07da91b_ouczniem – daje najlepszy grunt do efektywnej nauki i rozwoju.


Empatia i emocje – klucz do efektywnego uczenia się


Ale ta relacja nie powinna być jednostronna. My też powinniśmy dać uczniom szansę poznać nas. Opowiedzmy im czasem coś o sobie, wykorzystajmy nasze prywatne doświadczenia na lekcji, pokażmy zdjęcia z wycieczki, dajmy posłuchać muzyki, którą lubimy… Uczniowie (szczególnie ci młodsi) są bardzo ciekawi tego, jak wygląda życie ich Pani czy Pana i jeśli uda nam się włączyć do lekcji elementy naszej prywatności, ich zainteresowanie błyskawicznie skacze w górę. Na przykład: mogę pokazywać bohaterów z książki i mówić „This is mummy”, „This is daddy” i uczniowie będą powtarzać, ale ich umysł jest zazwyczaj gdzieś daleko. A wystarczy, że zamiast obrazków w książce pokażę 2493091993_8f7f71dbff_zzdjęcia mojej rodziny i powiem „This is my mummy” i ich zainteresowanie gwałtownie wzrośnie. A to najprostsza droga do nauki, bo przecież mózg uczy się tego, co uważa za interesujące (lub przydatne).


Jak uczy się mózg?


Nauczyciel postrzegany jest przez uczniów często nie jako człowiek, ale jako funkcja. Przeciwko tej bezosobowej funkcji dużo łatwiej się buntować i z nią walczyć, niż z prawdziwą osobą, drugim człowiekiem, którego znamy chociaż trochę.

Do pasji i miłości zmusić się nie da – trzeba ją raczej rozwijać. A tego siłą i strachem bardzo trudno dokonać. Bo żeby naprawdę uczyć, trzeba poznać uczniów i ich potrzeby. To tak jak w biznesie – firmy  płacą duże pieniądze za badania rynku, po to, żeby wiedzieć czego klienci potrzebują i oczekują. Wtedy mają dużo większą szansę na sukces rynkowy. Dla nauczyciela poznanie ucznia jest właśnie takim badaniem rynku, które pozwoli nam odnieść sukces pedagogiczny.

cola_jurkowska (2)

autorka: Ola Jurkowska – nauczyciel języka angielskiego, któremu praca w szkole uzmysłowiła, jak absurdalne może to być zajęcie. W trosce o własne dzieci stara się zatem na własną rękę szukać sensownych rozwiązań w tej dziedzinie. Prowadzi bloga o edukacji, wychowaniu i zabawie – www.naszekluski.pl.

c

foto: Kevin Jarrett, Melanie Holtsman, woodleywonderworks, Stephanie Sicore