Dlaczego niektórzy rodzice (i dzieci) wolą edukację domową od tradycyjnej szkoły? Czy edukacja domowa wymaga, by rodzic był nauczycielem dziecka? Czy rodzic musi mieć dużą wiedzę? Co z egzaminami, które każde uczące się domowo dziecko musi co roku zdawać? – odpowiedzi na te pytania znalazły się w pierwszej części “Edukacji domowej pod lupą”. Dziś kolejne informacje o tej coraz bardziej popularnej formie edukacji. Kinga Pukowska – mama dzieci uczących się pozaszkolnie – dzieli się swoim doświadczeniem i odpowiada na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące edukacji domowej.

Czy rodzic musi zrezygnować ze swojej pracy, żeby dzieci mogły uczyć się w ED?

Zapewne wiele zależy od tego w jakim wieku jest dziecko i czym zajmuje się rodzic. Praca zawodowa i edukacja domowa dają się pogodzić, szczególnie w przypadku wolnych zawodów i pracy zdalnej. Większe dzieci nie wymagają obecności opiekuna non stop, stąd też im starsze dzieci tym logistycznie wydaje się być łatwiej. W naszym przypadku ja prowadząc fundację czy przyjmując różne zlecenia, mogę elastycznie dobierać godziny pracy. Tata pracuje na etacie, ale po powrocie do domu chętnie angażuje się w różne projekty czy wspiera dzieciaki w tematach, które są mu bliskie, albo w których sam chce się rozwijać. Nie trzymają nas przecież plany lekcji, dzwonki ani żadna sztywna organizacja pracy. Czasem można rozwikłać jakiś problem wieczorem.

Edukacja domowa – jak wygląda typowy dzień?

Trudno generalizować. Są domy, w których obowiązuje dość sztywny podział godzin. Są takie gdzie spontaniczność bierze górę. Edukacja domowa ma wiele twarzy i ciężko powiedzieć, że któraś jest gorsza czy lepsza. Ważne by pasowała głównym zainteresowanym. W naszym przypadku wiele zależy od planów, pogody, grafiku egzaminów i, nie da się ukryć, nastrojów. Staramy się wprowadzać pewne ramy. Uczymy się i szukamy najlepszych dla nas i naszych dzieci dróg. Po wielu podejściach do planowania czasu przydatny okazał się system Pomodoro. Dzieciaki zaczęły pracować w cyklu 25 minut skupienia/5 minut przerwy, po 3 pomodorach czas na dłuższą przerwę i powtarzamy znów 3 pomodoro. Oczywiście czasem są dni, kiedy ten system nie działa: gdy powstają projekty, gdy jest jakaś praca pisemna itp. Harmonogram jest dla nas, a nie my dla harmonogramu. W tygodniu są też inne aktywności poza nauką: treningi, lekcje gry na instrumentach, a gdy jest ciepło i słonecznie jeździmy na rolkach, rowerach, pracujemy w ogródku.

W usystematyzowaniu pracy pomogło też ułożenie grafika egzaminów. Po wakacjach, gdy wizja spotkania z nauczycielem jest znacznie bardziej odległa, trudniej zmobilizować się do regularnej nauki, szczególnie, gdy przedmiot nie zalicza się do tych ulubionych. Im bliżej terminu sesji, tym większa wewnętrzna presja.

To co ważne w naszym tygodniowym planie, to czas na ruch, na rozwijanie własnych pasji, czytanie książek, spokojne posiłki i zdrowy sen. Nasze domowe dzikie dzieci nie przepadają za porannymi pobudkami, ale nie znaczy to, że śpią do południa. Szkoda dnia!

Na ile dzieci są samodzielne i odpowiedzialne za swoją naukę, a na ile trzeba je dyscyplinować i kontrolować?

Bardzo zależy nam na budowaniu odpowiedzialności u naszych dzieci. W końcu to ich edukacja, ich decyzja o zmianie jej formy. My pomagamy, ale nie realizujemy naszej wizji, bo jej po prostu nie mamy. Wybierając edukację domową dużo rozmawialiśmy z czym się to wiąże. Oczywiście nie zostawiamy dzieciaków samych ze wszystkim. Natomiast nie organizujemy im lekcji. Zmieniliśmy podejście z bycia nauczanym na uczenie się.

Na początku roku szkolnego trafiają do nas wymagania od nauczycieli, podręczniki i zagadnienia podstawy programowej. Staramy się, aby dzieci same ułożyły mniej więcej grafik egzaminów, przede wszystkim ich kolejność. Podział na grupy tematyczne nam pomaga, szczególnie na etapie gimnazjum. Sprawdził nam się system cotygodniowych spotkań, w czasie których rozmawiamy o sukcesach minionego tygodnia. Dla niektórych może być to forma kontroli czy dyscyplinowania. Dla nas to zatroszczenie się i wsparcie, bo dzięki temu dzieciom łatwiej uporać się z pozornie ogromną liczbą tematów, przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedzialności i decyzyjności (czego i ile trzeba się uczyć) po ich stronie.

Kto wynajduje źródła i okazje edukacyjne – dzieci czy rodzice?

Doświadczenie pokazuje, że dzieci (i nie tylko) najlepiej uczą się gdy prawdziwie tego chcą. Dlatego staramy się nie narzucać, a jedynie wspierać, czasem inspirować. Tata jest mistrzem w znajdowaniu zastosowania dla praw fizyki w codziennym życiu, stąd wiele różnych ciekawostek przewinęło się przez nasz dom, choć zdecydowanie nie w klimacie „to teraz się uczymy”. Matematyki uczyliśmy się licząc ile farby potrzeba do pomalowania ściany w przedpokoju, listy formalne dzieciaki ćwiczyły pisząc podanie o podwyższenie kieszonkowego, a z angielskiego dokształcają się „przy okazji” korzystając z zasobów tutoriali czy filmów popularnonaukowych. Dostęp do komputera i wiedzy podanej właściwie na talerzu sprawia, że dzieciaki znajdują wiele odpowiedzi w sieci. Czasem szukamy ich razem, czasem przybiegają z jakąś ciekawą informacją sami. Teraz rozmawiamy dużo o tym, jak weryfikować informacje, że nie wszystko co wirtualny świat oferuje jest prawdą. Wydaje się nam, że umiejętność krytycznego spojrzenia na informacje może być ważniejsza niż ilość tychże informacji, które przyswoją. Internet jest pełen wiedzy, tylko pytanie ile z niej jest prawdziwej?

Kinga Pukowska

Kinga Pukowska – z wykształcenia specjalistka w zakresie żywienia człowieka, z zamiłowania doula i doradca chustowy, z powołania żona i mama trójki dzieci, obecnie edukowanych domowo. Swoje doświadczenia edukacji domowej opisuje na blogu Pozytywy Edukacji. Entuzjastka Rodzicielstwa Bliskości oraz Slow Parenting. Od lat wspiera młodych rodziców na początku ich nowej drogi. Prezes Fundacji Polekont – Istota Przywiązania.