W ciągu ostatnich 10 lat podwoiła się w Polsce liczba dzieci z nadwagą! W tej chwili według różnych statystyk nawet jedna czwarta dzieci w wieku szkolnym waży za dużo. To znaczy, że w szkole, gdzie mamy średnio 5 klas na każdy poziom, dzieci z nadwagą lub otyłością mogłyby stworzyć 7-8 pełnych klas!

Do tych alarmujących statystyk trzeba jeszcze dodać fakt, że wielu rodziców nie dostrzega problemu nadwagi u swoich dzieci. Ogólnoeuropejskie badanie obejmujące 16 tys. dzieci w wieku 2-9 lat wykazało, że aż 63 procent rodziców dzieci z nadwagą ocenia wagę swoich dzieci jako prawidłową. Dlatego, choć o epidemii otyłości mówi się już sporo, trzeba mówić więcej i głośniej.

Niebezpieczne krągłości

Pulchniutkie niemowlęta są słodkie. Przedszkolaki z odrobiną krągłości cieszą oczy rodziców i dziadków, że takie dobrze odżywione i krzepkie. Jednak ocena zdrowia „na oko” może mylić. Aby mieć pewność, czy naszemu dziecku nie grozi nadwaga, obserwujmy jego rozwój na siatce centylowej. Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nadwaga u dziecka zaczyna się powyżej 85 centyla, otyłość – powyżej 95.

Drugi często popełniany błąd to postawa „wyrośnie z tego”. Niektóre dzieci rzeczywiście „gubią” nadwagę w okresie intensywnego wzrostu. Dzieje się tak, gdy nadwaga jest niewielka, dziecko jest aktywne fizycznie, a w rodzinnej diecie niewiele miejsca zajmują słodycze i niezdrowe przekąski. Bardzo często jednak otyły przedszkolak wyrasta na otyłego nastolatka, a z otyłych dzieci z dużym prawdopodobieństwem wyrosną otyli dorośli. Ponad 30% otyłych przedszkolaków i prawie 80% otyłych nastolatków w dorosłym życiu również będzie nosić nadliczbowe kilogramy ciała.

A to znaczy, że z pulchniutkiego kilkulatka, którego słodkie wałeczki tłuszczyku tak rozczulają babcię i dziadka wyrośnie gruby dorosły, który będzie się zmagał nie tylko ze swoją nieatrakcyjną figurą, ale przede wszystkim z szeregiem chorób, których nadwaga może być przyczyną: z nadciśnieniem, miażdżycą, chorobami serca i układu krążenia. I z cukrzycą, która ma już status epidemii XXI wieku.

Nadwaga to nie tylko problem zdrowotny

Część schorzeń wynikających z otyłości ujawni się dopiero w wieku dorosłym, jednak nadciśnienie i cukrzycę diagnozuje się dziś u coraz większej liczby dzieci. Nadwaga rujnuje więc zdrowie w coraz młodszym wieku, a problemy zdrowotne nie są jedynymi powodowanymi przez nadmiar ciała. Nadwaga i otyłość to nie tylko problem zdrowotny, ale też społeczny i emocjonalny. Dzieci z nadwagą są mniej sprawne fizycznie od swoich rówieśników, niechętnie podejmują wyzwania związane z aktywnością fizyczną, mają w nich gorsze wyniki od kolegów. U chłopców w wieku szkolnym ma to ogromne znaczenie, bo sprawność fizyczna jest bardzo ważnym kryterium akceptacji i pozycji w grupie. Dziewczynki natomiast zwracają uwagę na estetykę – te „pulchne” są często poza kręgiem akceptacji koleżanek. Otyły chłopiec czy dziewczynka mogą zostać odrzuceni przez grupę, a nawet stają się obiektem kpin i szykan.

Więcej ruchu!

Przyczyny nadwagi i otyłości są wciąż te same: niewłaściwa dieta i brak ruchu. Dawniej główną poszkolną rozrywką dzieciaków było buszowanie po podwórku. Godzinami bawiliśmy się w chowanego, goniliśmy, chłopcy inscenizowali partyzanckie bitwy, dziewczyny uprawiały ekwilibrystykę na trzepaku. Mieliśmy więcej czasu na ruch, na swobodną aktywność, w której spalaliśmy miliardy kalorii. Podwórko nie miało zbyt dużej konkurencji. Dziś dzieci znacznie więcej czasu spędzają na zajęciach edukacyjnych – szkolnych i dodatkowych, a zwis na trzepaku nie jest już tak atrakcyjny, gdy w domu ma się kolekcję gier komputerowych. I nie ma co narzekać na tę rzeczywistość – szeroka oferta edukacyjna i multimedialna są faktem. To, co możemy zrobić, by naszym dzieciom dawały one korzyści i nie rujnowały zdrowia, to mądrze z nich korzystać i rozważnie planować w czasie różne dziecięce aktywności.

Między szachami, akademią młodych matematyków, lekcjami gry na pianinie i zajęciami robotyki powinno znaleźć się miejsce na aktywność fizyczną. Kilka razy w tygodniu. To mogą być zorganizowane treningi sportowe, ale też rodzinne wycieczki rowerowe, wypad z tatą na basen czy z mamą na łyżwy. Warto wprowadzić je do rodzinnego grafiku zajęć jak najwcześniej, nie czekając, aż pojawi się problem nadwagi.

Jaki sport dla juniora?

Ważnym etapem jest wybór dyscypliny sportu dla dziecka – mówi Katarzyna Daniek, instruktorka nordic walking i propagatorka aktywnego stylu życia dzieci i dorosłych. – Tu trzeba odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań dotyczących częstotliwości, rodzaju aktywności, jedna czy kilka dyscyplin, jak je ze sobą łączyć. Ale przede wszystkim trzeba uważnie spojrzeć na nawyki domowe oraz na dziecko i jego predyspozycje.

Zanim zaproponujemy juniorowi zajęcia sportowe, zastanówmy się czy nasze dziecko lepiej odnajdzie się w sporcie drużynowym, czy raczej w dyscyplinie indywidualnej, czy chętniej podejmie wyzwanie w sporcie wymagającym szybkości, gibkości, siły czy koncentracji? W jakiej dyscyplinie będzie mogło wykorzystać swoje atuty? Mamy naprawdę ogromny wybór zajęć sportowych, a między piłką nożną i wspinaczką skałkową, karate i jazdą konną, siatkówką i pływaniem są ogromne różnice. Warto też wziąć pod uwagę, jakie zajęcia sportowe prowadzone są w szkole, jakie w najbliższej okolicy lub „po drodze”, czyli dokąd będzie najłatwiej dotrzeć na trening – trudny lub czasochłonny dojazd może szybko zniechęcić nie tyle juniora, co nas do systematycznych jego treningów. Co jeszcze? Pomyślmy o kosztach. Ile kosztują zajęcia, czy będzie potrzebny specjalny strój lub sprzęt. I co najważniejsze – weźmy pod uwagę zdanie dziecka.

Jestem zwolenniczką tego, aby dziecko spróbowało rożnych dyscyplin zanim zdecydujemy, które są dla niego odpowiednie. Ważny jest właściwy dobór zestawu zajęć, aby rozwijać u młodego człowieka wszystkie partie mięśniowe. Zwracałabym też uwagę na trenera, który stanie się dla dziecka drugim mentorem. Istotne jest także to, by dziecko widziało swoje postępy, czyli musi to być taka aktywność, która pozwoli mu na sprawdzenie się i wywoła pozytywne skojarzenia – radzi Katarzyna Daniek.

Razem lepiej

Dla dzieci, które już mają nadwagę i niechętnie podejmują jakąkolwiek aktywność fizyczną, konfrontacja z bardziej sprawnymi rówieśnikami na zorganizowanych zajęciach sportowych bywa stresująca. Możemy więc sami zorganizować dziecku ruch, być dla niego prywatnym trenerem, dopóki nie nabierze pewności siebie i nie poprawi nieco swojej kondycji. Dużo łatwiej jest, jeśli wyzwanie sportowe podejmuje się razem z kimś bliskim. Jednak nie czekajmy, aż „to się jakoś samo ułoży”, lecz zaplanujmy w rodzinnym kalendarzu konkrety. Np. w soboty po śniadaniu nordic walking całą rodziną, a w niedzielę basen, w środę po południu sportowe pół godziny: tata z synem kopią piłkę na osiedlowym boisku, a mama z córką robią rundki na rolkach po osiedlowych uliczkach. Albo na odwrót.

Pamiętajmy, że dla dziecka do pewnego wieku, rodzice są wzorem i wyrocznią, dziecko chciałoby być takie jak oni i ich naśladuje – zwraca uwagę Katarzyna Daniek. – Nie ma nic gorszego jak rodzic, który wysyła dziecko na zajęcia sportowe samemu nie schodząc z kanapy i nie wypuszczając pilota z ręki. Dziecku trudno będzie zmotywować się do zaangażowania w sport jeśli jego wzór, czyli rodzice, swoją postawą pokazują coś zupełnie innego. Poza tym – nic tak nie jednoczy pokoleń, jak ożywiona dyskusja na wspólny temat, wspólne przeżywanie zawodów, meczów czy treningów.

Szkoła też może

Zajęcia wychowania fizycznego w szkole to znakomite narzędzie profilaktyki i zapobiegania nadwadze oraz wielu innym problemom zdrowotnym. Niestety w wielu szkołach wciąż nie wykorzystuje się potencjału tych zajęć, a nawet przeciwnie – za pomocą wuefu skutecznie zniechęca się dzieci do sportu. Presja, oceny, nuda i schematyczność zajęć – to największe bolączki zajęć sportowych w szkole. W-f prowadzony według utartego schematu rzadko bywa zachęcający. Oceny wystawiane w oparciu o czas, w jakim przebiegnie się 1000 metrów być może mobilizują do wysiłku, ale tylko tych, którzy mają szansę osiągnąć najlepsze wyniki, dla tych, których bieganie nie jest mocną stroną, ocena będzie demotywująca i frustrująca. Dzieci mają potrzebę ruchu i nigdy nie przyszłoby im do głowy, że to, co jest tak naturalne można poddać ocenie. W szkole dowiadują się, że po pierwsze – można biegać dobrze albo źle, po drugie – jeśli ktoś jest mniej sprawny od innych, to jest gorszy, po trzecie – to, co do tej pory było czystą przyjemnością, może stać się stresującym obowiązkiem. Ministerstwo Edukacji Narodowej zwraca uwagę na problem rosnącej liczby zwolnień z zajęć w-f. Rodzice często wolą, aby ich dziecko miało mniej ruchu niż świadectwo „zepsute” słabą oceną z w-f. Być może zmiany w systemie oceniania wprowadzone przez MEN są krokiem w dobrym kierunku, jednak najważniejsze jest, aby zajęcia w-f były po prostu atrakcyjne dla dzieci.  Oczywiście niełatwo jest w 30-osobowej klasie zorganizować aktywność, która spodoba się wszystkim. Tu wielkie znaczenie ma osobowość, pasja i zaangażowanie nauczyciela. Pamiętam pewną szkołę w niewielkiej wsi, gdzie wszyscy uczniowie i nauczyciele grali w tenisa stołowego i robili to z wielką przyjemnością.  Tę tenisową pasję rozniecił jeden nauczyciel. Jego zapał, chęć i umiejętna zachęta skierowana do uczniów przyniosły efekt na skalę masową. Takich działań potrzeba więcej.

c

tekst: Elżbieta Manthey

foto: woodleywonderworks

Artykuł ukazał się w kwartalniku „Twój Junior” Nr 3/jesień 2015, przedruk za zgodą Redakcji.